Przejdź do menu Przejdź do treści

W ciągu dwóch lat, bo szansa tak zarysowanego, niekorzystnego dla Polski rozstrzygnięcia rośnie radykalnie wraz z porażką Ukrainy, czy choćby nawet zamrożeniem konfliktu na Wschodzie oraz związanego z tym ryzyka przekierowania w perspektywie dwóch do trzech lat agresji Rosji, zgodnie z doktryną eskalacji działań, na kraje flanki wschodniej NATO, w tym Polskę. System zabezpieczenia medycznego na czas kryzysu i/lub wojny to bez wątpienia jeden z ważniejszych filarów polityki obronnej – podkreśla gen. broni prof. dr hab. n. med. GRZEGORZ GIELERAK (55 l.), dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.

„Super Express”: – Mniej dostrzeganą stroną wojny jest ratowanie tych, którzy odnieśli jakieś obrażenia. Czy nasz system ochrony zdrowia, w obecnej kondycji, dałby radę skutecznie działać w warunkach wojny na terytorium Polski, czyli „co by było, gdyby…”?

Grzegorz Gielerak: – Odpowiem tak… Biorąc pod uwagę szacowane potrzeby za najbardziej celowe uznać należy utworzenie na terenie kraju sieci szpitali, których rozmieszczenie, liczba oraz posiadane kompetencje i zdolności będzie odpowiadać prognozowanej wielkości strat sanitarnych. Profil jednostek tworzących krajową sieć szpitali systemu bezpieczeństwa państwa, bo o takiej strukturze docelowo powinniśmy myśleć, powinien obejmować podmioty gotowe do prowadzenia kompletnej – wielospecjalistycznej pomocy medycznej ze szczególnym naciskiem na kontekst związany z leczeniem obrażeń pola walki.

Listę placówek uczestniczących w sieci otwierać szpitale wojskowe, do których na podstawie zdefiniowanych potrzeb będą dołączane podmioty cywilne – szpitale wielospecjalistyczne, centra urazowe – jednostki, które racjonalnym nakładem sił i środków będą w stanie sprostać wymaganiom kadrowym, materiałowym i organizacyjnym w dziedzinie zabezpieczenia medycznego konfliktu zbrojnego.

Czy swego czasu, za PRL, w takich warunkach, ten system działałby skuteczniej?

Dokonując takiego porównania zestawiamy dwie dalece i nieprzystające do siebie rzeczywistości. Z jednej strony państwo na wpół totalitarne, w strukturze sojuszu mającego w swojej doktrynie jasno wyrażony zamiar prowadzenia działań ofensywnych wobec państw członków NATO. Posiadające w związku z tym rozwiniętą infrastrukturę – zaplecze logistyczne dla przemieszczających się wojsk wchodzących w skład głównych sił uderzeniowych. Natomiast z drugiej strony, ciężko pracujące na rzecz zwiększenia stanu posiadania społeczeństwo, mierzące się ze skutkami transformacji ekonomicznej i społecznej. Funkcjonujące w świecie polityki międzynarodowej, gdzie do 2008 roku, tj. bez mała 20 lat od odzyskania niepodległości, nie wystąpiły poważne przesłanki, które uzasadniałyby potrzebę ponoszenia większych nakładów, wyrzeczeń w związku z prowadzoną polityką bezpieczeństwa.

Przesłanki zaistniały w 2014 r. po napaści Rosji na Ukrainę.

I to można uznać za punkt zwrotny w sposobie myślenia i działania na rzecz polityki obronnej Polski. Niestety chwilę wcześniej, bo w 2013 r. wdrożono reformę Systemu Kierowania i Dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP, która wprowadziła nową strukturę i organizację wojskowej służby zdrowia plasując ją w trudnej, jeśli chodzi o posiadane zdolności zabezpieczenia medycznego pełnoskalowej, wysoko kinetycznej, realizowanej przy dominującym udziale wojsk lądowych operacji militarnej na wschodniej flance NATO, sytuacji. Stąd, w tym obszarze na pewno mamy dziś do wykonania pracę, której część planistyczna dotycząca tego co, jak i dlaczego chcemy zrobić jest już ukończona. Pozostaje wdrożyć systemowe zmiany. W pierwszej kolejności w Siłach Zbrojnych. Następnie w obszarze powszechnego systemu ochrony zdrowia, których skala i zakres będą gwarantować realizację strategicznych potrzeb bezpieczeństwa państwa i obronności w możliwie najszerszym wymiarze, biorąc pod uwagę skalę i rodzaj założeń, z jakimi możemy mieć wkrótce do czynienia.

Uważa pan, że mamy dwa, góra trzy lata na stworzenie medycznego systemu ochrony i obrony ludności na wypadek konfliktu zbrojnego toczącego się na własnym terytorium. Będziemy mieli wojnę u siebie?

Bardzo chciałbym mylić się w budowaniu takiej prognozy. Jednak jest ona poparta szeregiem analiz odwołujących się do obiektywnych danych pośrednio lub bezpośrednio związanych z wojną na Ukrainie oraz powiązanych z konfliktem perturbacji w polityce międzynarodowej. Powinniśmy mieć pełną świadomość uwarunkowań, które decydują o takim, a nie innym biegu wydarzeń, których jesteśmy świadkami w ostatnim czasie. Każda wojna, to nie tylko starcie walczących ze sobą wojsk. To przede wszystkim brutalna rywalizacja toczona na gruncie potencjałów gospodarczych, demograficznych państw uczestników konfliktu. Dlatego też im jesteśmy bogatsi, lepiej przygotowani pod względem posiadanych zdolności odparcia każdego rodzaju zagrożeń, społecznie jednorodni i spójni, tym bardziej rosną nasze szanse na uniknięcie konfliktu. I osiągnięcia wygranej, jeśli już do niego dojdzie, w drodze przewagi konfrontowanych ze sobą potencjałów.

Nie neguję sensu tych prognoz, jednak brzmią one wręcz nieprawdopodobnie.

Niestety, jako wysoce prawdopodobną powinniśmy traktować sytuację, w której Rosja, zgodnie z obecną już w jej propagandzie narracją, będzie dążyć do dalszej destabilizacji sytuacji w regionie. Zwłaszcza w części będącej dziś strefą wpływów NATO. Szansa tak zarysowanego, niekorzystnego dla Polski rozstrzygnięcia rośnie radykalnie wraz z porażką Ukrainy, czy choćby nawet zamrożeniem konfliktu na Wschodzie. To może skutkować przekierowaniem agresji Rosji zgodnie z doktryną eskalacji działań, na kraje flanki wschodniej NATO, w tym Polskę. W perspektywie dwóch, trzech lat.

Symboliczny „koncert mocarstw”, w którym Polska z racji położenia geograficznego uczestniczy, jest okazją doświadczenia głębokiej refleksji nt. warunków, jakie powinniśmy spełniać mając na uwadze zapewnienie trwałego bezpieczeństwa sobie oraz przyszłym pokoleniom. System zabezpieczenia medycznego na czas kryzysu i/lub wojny to bez wątpienia jeden z ważniejszych filarów polityki obronnej, realizowanej poprzez ograniczenie demograficznych strat wojennych. Jednego z kluczowych czynników decydujących o zwycięstwie i powojennej przyszłości narodu i państwa.

Na ile idea przez Pana prezentowana ma szansę ziścić się? Chyba, że to jest tajne?

Zmiany o których mowa, były zapowiadane publicznie przez zwierzchnika Sił Zbrojnych , prezydenta Andrzeja Dudę, znajdują się w agendzie prac Resortu Obrony Narodowej. Na pewno to co jest już za nami – praca koncepcyjna, planistyczna wykonana w ramach zespołów zadaniowych powołanych decyzją ministra obrony narodowej nie jest tak efektowne medialnie. Mogę zapewnić, że ma kluczowe znaczenie dla kolejnych, mających daleko bardziej organizacyjny i wykonawczy wymiar zamierzeń, jakie są jeszcze przed nami. Tak jak podkreślałem wielokrotnie, zarówno większa, jak i nowocześniejsza armia, a w nie mniejszym również zakresie bezpieczne państwo i społeczeństwo, wymagają całkowicie nowego podejścia do kwestii związanych z zabezpieczeniem medycznym sytuacji kryzysowych, zwłaszcza mających charakter konfliktu zbrojnego toczącego się na własnym terenie. Systemowych potrzeb jest wiele. Szkolenie i kształcenie, podobnie jak cykliczne doskonalenie umiejętności personelu medycznego są jednym z kluczowych elementów właściwego przygotowania do ochrony i obrony ludności przed skutkami konfliktu zbrojnego.

Wojskowa służba zdrowia jest w stanie pozytywnie odpowiedzieć na stojące przed nią wyzwania?

Wierzę, że zaplanowana ścieżka dochodzenia do sukcesu w tym zakresie zostanie zrealizowana sprawnie, co pozwoli podnieść poziom krytycznej z punktu widzenia zagrożeń, jakie towarzyszą konfliktowi zbrojnemu sfery bezpieczeństwa. Co więcej, skala i zakres zmian ujętych w przygotowanej koncepcji powołania Komponentu Wojsk Medycznych pozwolą osiągnąć poziom operacyjności, jakiego do tej pory nie posiadaliśmy, a który przy okazji będzie stanowił silną markę w ramach państw NATO.

Przyznam, że nie wyobrażam sobie tak szybkiej konsolidacji cywilnej i wojskowej służby zdrowia. Nie sądzi pan, że oprócz dozbrojenia armii jeszcze należałoby zainwestować w wojskowe służby medyczne? Może należałoby przywrócić do życia Wojskową Akademię Medyczną?

To bardzo trafne spojrzenie, albowiem w Siłach Zbrojnych, podobnie jak na rynku cywilnym służba zdrowia nie jest kosztem, a inwestycją w człowieka, w bezpieczeństwo, w gospodarkę. Nowoczesna armia wymaga nie tylko doskonałego wyposażenia, możliwości prowadzenia działań operacyjnych w wielu domenach z zastosowaniem kinetycznych i niekinetycznych metod oddziaływania, ale także posiadania zdolności zarządzania nową, dynamicznie rozwijającą się przestrzenią operacyjną, jaką są nauki o życiu. I to w możliwie najszerszym kontekście – od medycyny pola walki po epigenetykę.

 

Moja Alma Mater od 20 lat jest już historią. Skutki jej rozwiązania, pochopnej są odczuwane do dziś. Tak na poziomie potrzeb państwa, jak i Sił Zbrojnych. Kryzys kadrowy w ochronie zdrowia, podobnie jak popandemiczne, a dziś również związane z wojną na Ukrainie ograniczenia finansowe państwa postawiły dodatkowe bariery w realizacji projektu reaktywacji WAM. Bezpowrotnie utracono atuty przemawiające za odtworzeniem wojskowej uczelni medycznej w jej poprzedniej formie. Tym bardziej, że dysponujemy dziś rozwiązaniami alternatywnymi, opartymi o zasoby i zdolności własne wojskowej służby zdrowia, wykształcone w okresie ostatnich kilkunastu lat, które mogą, czy wręcz powinny być użyte, doskonalone w procesach szkolenia i kształcenia realizowanych na bazie wiodących resortowych podmiotów leczniczych oraz przy zaangażowaniu np. cywilnej uczelni medycznej. Powstałe tą drogą połączenie kompetencji i potencjału – hybrydowy model kształcenia – gwarantuje możliwie najlepsze przygotowanie kadry medycznej dla potrzeb Sił Zbrojnych,

Obawiam się, że z tych dwóch, trzech lat, w których miałby powstać system, którego pan jest orędownikiem, to przynajmniej rok zeszedłby na politycznych kłótniach.

Oczywiście żadnej opcji nie można definitywnie odrzucić. Uważam, że z jednej strony skala zagrożeń przed jakim stoimy jako naród i państwo, z drugiej zaś nabyte doświadczenia oraz wypracowana dojrzała koncepcja zmian dotyczących wojskowej służby zdrowia oraz powiązanego z zakresem odpowiedzialności służby segmentu bezpieczeństwa medycznego państwa, stanowią na tyle silną motywację do przeprowadzenia przygotowanych zamierzeń. Sądzę, że zostaną one zrealizowane bez zbędnej zwłoki.

W 1936 r. amerykański pisarz Francis Scott Fitzgerald przedstawił założenia testu najwyższej inteligencji: zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie bez wpływu na funkcjonowanie. Zatem sięgajmy po najlepsze elementy w sprzecznych działaniach, a jednocześnie odrzucajmy te najgorsze, próbując wypracować kompromis, który przekracza dzisiejsze możliwości. Od tego zależy nasza przyszłość.

Źródło: Super Express, autor: Andrzej Bęben