Przejdź do menu Przejdź do treści

Szkolenie z medycyny pola walki. Na łóżku szpitalnym ląduje pacjent – fantom – z poparzoną twarzą ubrany w wojskowy mundur. Symulator jest tak wierny, że ma nawet zabrudzone buty. Jest krew, są rany. To ofiara wybuchu gazu. Trzeba ją zabezpieczyć oddechowo. Tacy pacjenci specyficznie pachną – swąd zwęglonego ciała. Z głośników słychać dźwięki pola walki. Choć to tylko symulacja, emocje medyków ratujących życie „pacjentowi” są prawdziwe. Jedynie lekarz – lider sytuacyjny – spokojnym głosem wydaje polecenia, kontroluje całą akcję.

– Chłopak 20 lat, wybuch butli gazowej przy spawaniu w zamkniętym pomieszczeniu. Jest nieprzytomny.

– Oddycha sam? Tak, 35 oddechów, 80 saturacja.

– Nie mogli go zabezpieczyć?

– Nie.

– Skoro był to wybuch, to może mieć też urazy.

 

Wśród komend w pośpiechu rozbierają pacjenta, rozcinają mundur i buty, rzucają je koło łóżka, pacjent jest nagi. Słychać odgłosy urządzeń monitorujących funkcje życiowe.

 

– A brzuch badaliście? USG trzeba będzie zrobić. Zaraz będzie asysta dla Agnieszki. Żebyśmy nie mieli dyskusji: Andrzej, jesteś asystą dla Agnieszki. Podajesz jej, co będzie potrzebowała.

– Mam wkłucie założone.

– Ile płynów dałeś?

– 200.

– Za dużo.

– Włączcie płyny.

– Podjęłam podstawowe badania. Krzepnięcie. Morfologia.

– Jak zrobisz szybkie urazowe, to bardzo proszę o ocenę. Ocenę powierzchni oparzenia.

– Poparzona ręka prawa. Przedramię. Poparzona twarz.

– Jaka jest powierzchnia oparzenia?

– Osiemnaście. Razy dziesięć.

– On się wentyluje, Agnieszka, czy nie?

– Teraz nie, muszę go wentylować.

– Może byś go odwrócił, by zobaczyć, co jest na plecach?

– Poczekajcie. Jak będą drogi oddechowe zabezpieczone, Agnieszka powie, że można odwracać. Osłuchajcie, co się z nimi dzieje i co może być dalej.

– Osłuchowo jest dobrze. Krążenie stabilnie, na razie ciśnienie mamy dobre.

– Przewracamy na moje trzy. Gotowi? Raz, dwa, trzy.

– Na plecach czysto?

– Czysto jest. Raz, dwa, trzy.

– Oksyhemoglobina znacznie powyżej normy – 8,9; glikemia – dobrze.

– Teraz musimy do oksydacji wprowadzić… tu padają nazwy leków i ile mililitrów.

– Andrzej, przejmujesz wentylację i zabezpieczenie oddechowe. Agnieszka, robisz USG. Sprawdzasz, czy nie ma jakichś urazów w płucach. Kasia podłącz, żeby płyny szły, jest ogrzewacz. Andrzej, ty wentyluj. Kasia, monitory obserwuj. Podłącz do wentylacji. Żebyśmy wiedzieli, co tam też się ciśnieniowo z nim dzieje.

– Co teraz robisz?

– Wkłucie.

-Jaka temperatura pacjenta?

– 37. Dobra.

– Andrzej, trochę trzeba zwiększyć wentylację. A respiratora nie podłączycie?

– Weź respirator. Pomóż. Agnieszka, przejmij. Andrzej, proszę neurologicznie dbać o pacjenta, bo tego nie zrobiliśmy.

– Bo on był nieprzytomny przecież, jak do nas przyjechał.

– Andrzej, sprawdź, czy nie doznał jakiegoś urazu w głowie.

– Czy kolejny płyn podłączyć?

– Niech idzie 200 mililitrów na godzinę.

 

Ostry sygnał. Koniec ćwiczenia. Sygnalizacja stop.

 

– Zapraszam na omówienie scenariusza.

Szkolenie z medycyny pola walki. Zabezpieczenie chirurgiczne dróg oddechowych

Zdecydowanie dłużej trwało powyższe opisanie przebiegu szkolenia niż sama akcja ratownicza. Wszystko odbywa się błyskawicznie. Po akcji wokół łóżka walają się gumowe rękawiczki, waciki, buty. Gdzieś jest rozlany płyn. Liczy się ludzkie życie, a nie pilnowanie porządku. Jest pospiech, jest adrenalina.

Mniej więcej tak właśnie przebiegało szkolenie Damage Control Resuscitation (DCR), jakie specjaliści z WIM-PIB z Centrum Symulacji Medycznej przygotowali dla cywilnego personelu medycznego ze szpitala w Hajnówce. Ten z powodu swojej lokalizacji jest na pierwszej linii zabezpieczenia medycznego operacji „Bezpieczne Podlasie”.

To jedno z pierwszych szkoleń z medycyny pola walki, stanów nagłych i zdarzeń masowych organizowanych dla przedstawicieli cywilnej opieki zdrowotnej prowadzone przez szpital wojskowy. Zarządzający WIM chcieliby, aby w takich szkoleniach mogło uczestniczyć więcej przedstawicieli cywilnej ochrony zdrowia.

Mówiący spokojnym głosem lekarz to tak zwany lider sytuacyjny, który odpowiada za czynność wykonywaną w danej chwili.

– Skupiliśmy się na zabezpieczeniu chirurgicznym dróg oddechowych. To procedura rzadko wykonywana, natomiast bardzo istotna i bardzo trudna, gdyż jako medycy mamy w tym małe doświadczenie. Za chwilę cały zespół wykona te procedury na trenażerach, żeby nauczyć się pełnej procedury, poznać anatomię, poznać struktury, jak to profesjonalnie zrobić – mówi Paweł Oskwarek, ratownik medyczny, pielęgniarz, instruktor symulacji medycznej, asystent w oddziale symulacji medycznej, Wojskowego Instytutu Medycznego, Państwowego Instytutu Badawczego Centrum Kształcenia Podyplomowego.

Każda następna symulacja będzie coraz bardziej złożona, będzie coraz więcej klocków, coraz trudniejszych, żeby szkolący się musieli wchodzić na coraz wyższy poziom.

Szkolenie z medycyny pola walki. Chirurgiczne zabezpieczenie pacjenta

W drugiej części kursu będzie ćwiczone chirurgiczne zabezpieczenie pacjenta, Damage Control Surgery (DCS). Szkolenie poprowadzi kolejny lekarz Wojskowego Instytutu Medycznego, dr Piotr Kowalewski.

– Będzie się skupiał na procedurach chirurgicznych, czyli m.in. torakotomia ratunkowa, trenaże klatki piersiowej i inne bardzo zaawansowane procedury medyczne. Staramy się, żeby nasze szkolenia były jak najbardziej realistyczne, o tak zwanej wysokiej wierności. Tutaj zespół pracował sam. Instruktorzy wchodzili tylko w konkretnych momentach, np. pokazać tablet, żeby osoba wykonująca badanie USG, rzeczywiście musiała mówić, co widzi na tym tablecie, wykonując USG. Na symulatorze tego nie możemy odwzorować. Chcemy, żeby nasze szkolenia były jak najbardziej praktyczne, mniej gadania, więcej robienia – zapewnia Paweł Oskwarek.

Fantom fantomem, ale emocje były prawdziwe. I na tym właśnie polega wysoka wierność. Kolejnym etapem po symulatorach, jest wejście pacjentów standaryzowanych, czyli aktorów wyuczonych konkretnej roli, którą mają odegrać. Jest praca z pacjentem. Organizatorzy szkoleń nawet chcą, żeby medycy popełniali błędy. Po wszystkim odbywa się analiza zdarzenia, żeby dokonać oceny, co poszło dobrze, co poszło źle, co można było zrobić inaczej, lepiej. A może wszystko było super, może wszyscy są zadowoleni.

Szkolenie z medycyny pola walki. Dlaczego medycy z Hajnówki?

Liderem sytuacyjnym w obserwowanym szkoleniu był dr Tomasz Musiuk, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Hajnówce.

– Takie szkolenia to wspólna inicjatywa naszego szpitala i Wojskowego Instytutu Medycznego. Od zeszłego roku, od sierpnia, odkąd zaczęliśmy współpracować, był pomysł o szkoleniu z technik chirurgicznych przy znacznych urazach na polu walki – mówi dr Tomasz Musiuk.

Twierdzi on, że przypadków ciężkich, urazowych, związanych z urazami pola walki nie ma w Hajnówce zbyt wiele. Natomiast personel medyczny jest świadomy, że musi być gotowy na takie sytuacje.

– Do codziennej naszej pracy, do obsługi pacjentów SORowych, ambulatoryjnych, szpitalnych, dołączyło wojsko, co o 1/3 zwiększyło liczbę pacjentów. Z pracą żołnierzy związane są urazy, również urazy pola walki. Muszą być poddani hospitalizacji, ponieważ chodzi o upadki z wysokości, zdarzenia komunikacyjne, jak słynne wjechanie w żubra, są śliskie drogi, są rany wskutek wpadnięcia na drut. No i niestety są również urazy związane z atakiem innych osób na naszych funkcjonariuszy – opowiada dr Musiuk.

Znaczącą grupą pacjentów w Hajnówce są ci ze zwykłymi chorobami: od katarów, poprzez grypy i inne zakażenia, zapalenia płuc i zatrucia pokarmowe. Te wszystkie choroby najczęściej są obsługiwane ambulatoryjnie, ale też zdarzają się przypadki ciężkie wymagające hospitalizacji.

Szpital w Hajnówce cierpi na ciągły deficyt pracowników. I to nie tylko lekarzy, ale również pielęgniarek i ratowników medycznych. Niemniej od czasu podjęcia współpracy z Wojskowym Instytutem Medycznym w szpitalu stacjonuje na stałe dwóch lekarzy wojskowy, pracowników WIM, którzy się zmieniają co dobę. Wspomagają w pracy hajnowski personel medyczny.

– Obciążenie pracą jest znaczne, w tym również obciążenie psychologiczne. Mamy w swoich strukturach Centrum Zdrowia Psychicznego, więc jest możliwość pomocy psychologicznej i psychiatrycznej, ale powiem szczerze, że mało jest osób, które przyznają, że mają problem. Wszystko to razem powoduje, że część ludzi od nas odchodzi, więc cały czas mamy wakaty. Wyzwaniem jest zarządzanie okrojonym personelem tak, żebyśmy dali radę pełnić cały czas gotowość w pracy. No ale pochodzimy z Podlasia, więc dajemy radę. Bierzemy więcej dyżurów, nie pracujemy tylko w godzinach etatowych. Brakuje również rąk do pracy w pielęgniarstwie – od bloku operacyjnego poczynając. Musimy stanąć na wysokości zadania i zorganizować zespoły, które będą przyjmowały pacjentów – mówi dr Musiuk.

Źródło: focusozdrowiu

Zdjęcia: WIM-PIB